Francuski projektant Jean-Paul Gaultier udzielił ostatnio wywiadu internatowemu magazynowi The Times, w którym opowiedział o swojej przygodzie z Madonną.
Na pytanie jak się poznali, Gaultier odpowiedział: Byłem jej fanem (...) W 1986 czy 1987 roku, po raz pierwszy występowała w Paryżu. Po koncercie odbyła się impreza. Obawiałem się spotkania, a ona przyjechała wcześniej i na wszystkich czekała. Przez jakieś 10 lat, zawsze była punktualna. A teraz? teraz zawsze jest ostatnia" śmieje się projektant.
"Była urocza, więc powiedziałem jej, że zrobię coś wyjątkowego, specjalnie dla niej. Odparła: "O tak, w porządku". Później na dwa dni przed pokazem mojej kolekcji powiedziano mi, że dzwoni Madonna. Powiedziałem: "Aha, aha, niech jej będzie". Nie mogłem uwierzyć, że będę z nią współpracować. Następnego dnia zapytałem czy to prawda i zadzwoniłem pod wskazany numer. Odebrała Madonna. Powiedziała mi, że mam udać się do Nowego Jorku, bo zaczynamy przygotowywania do trasy".
Choć Gaultier współpracuje z Madonną ok. 20 lat, nadal bardziej zachowuje się jak jej fan, niż przyjaciel. Opowiedział: "Wybrałem się z nią do klubu. Wszyscy przystojni chłopcy się na nią parzyli, ale nikt jej nie poznał. Nie wyobrażali sobie, że tak sławna osoba mogła się pojawić w klubie, więc przystawiali się do niej".
Oprócz początków współpracy, Gaultier opowiedział także nieco zabawną historię związaną ze ślubem piosenkarki z Guy'em Ritchie: "Miał na sobie kilt, a pod nim zupełnie nic" wspomina z uznaniem projektant. Zapytany skąd wie, odpowiada: "No wiesz..." naśladując ruchy Guy'a podwijającego kilt... "I miał... No właśnie... rozumiem Madonnę! Hahaha!".